U Indianin było mi dobrze. Aż za dobrze. Dlatego podszedłem w nocy pod Tipi Białej Łapy i zostawiłem mu moje pióro, po czym odbiegłem daleko galopem. Po paru tygodniach ujrzałem nad jeziorem klacz. Ognistą klacz. Podbiegłem bliżej.
- Witaj... - powiedziałem
- Cześć... Jestem Fire, a ty?
- Eem... Ja jestem Spirit! - powiedziałem
- Miło mi... Wiesz co? Postanowiłam założyć stado... - spuściła łeb - Może chcesz mi pomóc i być... No wiesz... Samcem alfa?
- Czyli... Twoim partnerem? - spytałem
- No coś w tym sensie
- Serio? No pewnie! - zarżałem szczęśliwy
Pobiegliśmy na śliczną łąkę.
<Fire?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz