Z żalem opuściłam dom... Chciałam tam
zostać bo może by wrócili.
"Dlaczego mnie opuścili? Gdzie są? Nie mogli
mnie przecież zostawić..." - Zadawałam sobie pytania. Na początku szłam
wolno, bardzo wolno, tak wolno że nie było można tego nazwać chodem. Z
czasem zaczęłam iść coraz szybciej, ale tylko stępem. Szłam ze spuszczoną
głową. Pewnego dnia usłyszałam ryki. Niby się przestraszyłam, ale jednak
dalej szłam wolno. Nagle przede mną zobaczyłam łapy. Podniosłam wzrok i
zobaczyłam wielką pumą. Wtedy zdałam sobie sprawę co narobiłam. Nie miałam
"chęci" nawet uciekać. Uratował mnie jakiś koń. Skoczył na pumę i
stoczyli się z górki, ale ja nawet nie szłam zobaczyć kto mnie
uratował. Szłam dalej. Ujrzałam rzekę i z niechęcią podniosłam lekko głowę i przede mną stał podrapany
ogier. Patrzałam na niego, a on na mnie.
- Co robisz na tych terenach? - Zapytał. Nie zdążyłam nawet odpowiedzieć,a on... -Wiesz co zrobiłaś?! Mogłem przez ciebie zginąć?! - Stałam nie ruchomo i myślałam o czym mówi w końcu sobie uświadomiłam.
- Ja... ja... ja przepraszam... - Powiedziałam smutno.
- Tyle masz mi do powiedzenia?! - Zapytał ponownie grubym tonem. W końcu się uspokoił - No więc... Co tu robisz?
- Sama nie wiem... Chodzę tak... Nie wiem dokąd i bez celu.
- Skąd przyszłaś?
- Z... Z południa. Idę już tak kilka miesięcy...
- I chyba spotkałaś tylko te jedną pumę? Bo jeśli nie to nie wiem jak przeżyłaś.
- Tak... To była pierwsza puma, którą spotkałam...
- Czemu się nie broniłaś??
- Nie mogłam...
- Czemu?
- Po prostu nie mogłam...
- Czemu jesteś smutna? Czemu nie jesteś z rodziną/stadem?
- Właśnie w tym rzecz... Moja rodzina i stado mnie opuściła...
- Więc szukasz nowego stada??
- Sama nie wiem...
- Chodź zapraszam Cię... Chodzenie bez celu Ci w niczym nie pomoże.
- Dobra... - Poszliśmy za rzekę - Przepraszam...
- Nic nie... yy... sz... kodzi... - Jak zwykle szłam smutna przyprowadził mnie do stada przedstawił wszystkim i zostawił mnie,a ja odsunęłam się dalej od stada i położyłam się.
- Co robisz na tych terenach? - Zapytał. Nie zdążyłam nawet odpowiedzieć,a on... -Wiesz co zrobiłaś?! Mogłem przez ciebie zginąć?! - Stałam nie ruchomo i myślałam o czym mówi w końcu sobie uświadomiłam.
- Ja... ja... ja przepraszam... - Powiedziałam smutno.
- Tyle masz mi do powiedzenia?! - Zapytał ponownie grubym tonem. W końcu się uspokoił - No więc... Co tu robisz?
- Sama nie wiem... Chodzę tak... Nie wiem dokąd i bez celu.
- Skąd przyszłaś?
- Z... Z południa. Idę już tak kilka miesięcy...
- I chyba spotkałaś tylko te jedną pumę? Bo jeśli nie to nie wiem jak przeżyłaś.
- Tak... To była pierwsza puma, którą spotkałam...
- Czemu się nie broniłaś??
- Nie mogłam...
- Czemu?
- Po prostu nie mogłam...
- Czemu jesteś smutna? Czemu nie jesteś z rodziną/stadem?
- Właśnie w tym rzecz... Moja rodzina i stado mnie opuściła...
- Więc szukasz nowego stada??
- Sama nie wiem...
- Chodź zapraszam Cię... Chodzenie bez celu Ci w niczym nie pomoże.
- Dobra... - Poszliśmy za rzekę - Przepraszam...
- Nic nie... yy... sz... kodzi... - Jak zwykle szłam smutna przyprowadził mnie do stada przedstawił wszystkim i zostawił mnie,a ja odsunęłam się dalej od stada i położyłam się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz